Gadanina o wspólnej liście dawno już służy wyłącznie marginalizacji tych, którzy odmawiają podporządkowania się dominacji KO. Najwyraźniej na to stawia opozycyjny mainstream. Już wielokrotnie doświadczaliśmy skutków takiej polityki.

Kto chce wspólnej listy? Sprawdziliśmy. Nikt. „Wolne media” grają jak partie

Od powrotu Tuska mija półtora roku, jednym z haseł, z którymi wszedł do polskiej polityki, była właśnie wspólna lista opozycyjna. Do dziś nie dostał odpowiedzi od pozostałych przywódców partii opozycji”. Tak napisali kilka dni temu w Gazecie Wyborczej Iwona Szpala i Paweł Wroński. Napisali nieprawdę.

Obywatele RP sprawdzili apele Tuska i PO. Ogłosiwszy, że kandydują, zgłosili się do rozmów. Oczywiście znamy własną miarę i wiemy, że jesteśmy niewielką grupą bez większego znaczenia, ale też równocześnie wiemy, że kiedy przychodzi do „liczenia się” w wyborach, jesteśmy potencjalnie z pewnością „więksi” np. od PSL…

Wiemy, że jesteśmy niezupełnie oczekiwanym partnerem. Przy całej oczywistej nierównorzędności między nami, jesteśmy jedynymi spoza Koalicji Obywatelskiej, którzy są gotowi iść razem” – napisaliśmy w oświadczeniu.

Żadnego odzewu oczywiście nie ma, choć zapowiedzieliśmy publicznie, że od wszystkich obywatelskich kandydatów zażądamy lojalności wobec wyborczych ustaleń z KO, jeśli to ona będzie nadal jedyną partią, z którą o wspólnej liście da się rozmawiać. Rozmawialiśmy również z partiami, które Donald Tusk wzywa do dialogu. Żadnej konkretnej oferty żadna z nich nie dostała. Wiadomość Szpali i Wrońskiego o Tusku, który od półtora roku nie doczekał się odpowiedzi, jest więc po prostu fałszywa. Doczekał się wielu. Każda z nich mówiła coś, co Obywatele RP napisali bodaj najwyraźniej: oferta wspólnej listy musi być uczciwa, a nie dyktowana z pozycji najsilniejszego i musi być tak silna, by poza wspólną listą nie dało się wręcz liczyć na przekroczenie progu wyborczego.

Tusk mówi zatem o wspólnej liście, bo jest pewien efektu. Szymon Hołownia, jeśli się zgodzi rozmawiać o miejscach na tej liście, zakończy projekt Pl 2050 z chwilą, gdy zamknie za sobą drzwi, za którymi te rozmowy się odbędą. Odmawiając traci w inny sposób – jako ten, który wbrew polskiej racji stanu, kierowany nadmiernym ego idzie „na swoje”. Gadanina o wspólnej liście dawno już służy wyłącznie marginalizacji tych, którzy odmawiają podporządkowania się dominacji KO.

Co to oznacza dla szans rzeczywiście wspólnej listy? Albo np. obywatelskiego Senatu? Rokowania oczywiście nie są dobre – ale to głównie z powodu polityki wolnych mediów, które przesądzą. Cytowany artykuł Szpali i Wrońskiego z Wyborczej jest tylko jednym z wielu tekstów, w których półprawdy – trzeba to powiedzieć wyraźnie – służą budowie samodzielnego wyniku KO. Najwyraźniej na to stawia opozycyjny mainstream. Już wielokrotnie doświadczaliśmy skutków takiej polityki.

Przypomnę stare historie jako ten, który wspólnej listy domagał się zawsze, również wtedy, kiedy to zdecydowanie „nie było modne”. Np. przed wyborami w 2019 roku. Liczyliśmy wtedy d’Hondtem mandaty na podstawie wszystkich dostępnych wówczas sondaży. Pokazywaliśmy czarno na białym, że start trzema listami musi się skończyć klęską, nawet jeśli opozycja uzyska więcej głosów. Tak się oczywiście stało. Rzecz w tym, że rachunki mandatów pokazywaliśmy publicznie jako jedyni. Nikt w „wolnych mediach” takich rzeczy nie publikował. Czy nie ma tam ludzi, którzy potrafią liczyć? Są, dziś ich widać, liczą. Można o wiele rzeczy posądzać także polityków, ale nie da się założyć, że tych rachunków nie znano w sztabach wyborczych trzech opozycyjnych partii. O co one w takim razie grały w 2019 roku? O zwycięstwo nad PiS? Wolne żarty…

Gdzie w takim razie były wolne media choćby po wyborczej klęsce roku 2019? W każdym normalnym kraju po wyborczej klęsce mimo przewagi 5% głosów żaden z odpowiedzialnych za to liderów nie miałby już miejsca w polityce. Zwłaszcza w tak wojennej sytuacji, z jaką mamy do czynienia w Polsce. Dziś media wolą pisać, że przegraliśmy przez inwigilację Pegasusem. No, to rzeczywiście skandal, ale to nie Pegasus sprawił, że nasze trzy partie wystartowały osobno.

Po tamtych wyborach Gazeta Wyborcza odnotowała senacki sukces. „Nie przeszkodzili ani Kasprzak, ani Jaruzelska. Senat w Warszawie dla Koalicji Obywatelskiej” – taki był nagłówek. Dalszy ciąg robienia ze mnie zdrajcy sprawy demokracji. Co ciekawe, żadnej takiej recenzji nie dorobił się np. Krzysztof Kwiatkowski, o którym Wyborcza napisała, że „powraca do wielkiej polityki”. Choć Kwiatkowski wystąpił przeciw „paktowi senackiemu” w Łodzi ryzykowniej niż ja – wyprzedził kandydata PiS o 2,5%, więc skończyć mogła się ta gra naprawdę różnie. W Warszawie nic złego stać się nie mogło – PiS nie mógł tu przekroczyć pułapu 30%, więc zwycięstwo któregoś z dwóch pozostałych kandydatów nie było zagrożone nawet przez sekundę. Wyborcza przede wszystkim nie zająknęła się nigdy o ofercie, którą składałem, zgłaszając własną kandydaturę. Oczekiwałem mianowicie debaty z kandydującym z poparciem KO Kazimierzem Ujazdowskim. Jeśli wypadnie lepiej i potwierdzi to sondaż, wycofam się. Debaty mi oczywiście odmówiono. Między innymi dlatego, że media zadbały o to, by o tej propozycji nikt nie miał szans się dowiedzieć.

Wyborcza cytowała wielokrotnie list trzech byłych prezydentów RP z apelem, by swoje kandydatury wycofali wszyscy spoza „paktu senackiego” – więc np. ja, ale już nie Krzysztof Kwiatkowski, jak wyjaśniały media, co nie przestaje dziwić. Przytaczano listę innych podpisów, poza prezydenckimi: Krystyna Janda, Maja Komorowska, Juliusz Machulski, Radosław Markowski, Adam Daniel Rotfeld, Wojciech Sadurski, Łukasz Turski, Ludwika Wujec, Henryk Wujec, Adam Zagajewski.

Do kosza na śmieci redakcja wywaliła natomiast bez publikacji inny list – z apelem o debatę  z inną listą podpisów: Halina Bortnowska, Justyna Dąbrowska, Jacek Dehnel, Joanna Fikus, Władysław Frasyniuk, Mikołaj Grynberg, Anna Dziewit-Meller, Agnieszka Holland, Grzegorz Kasdepke, Barbara Klicka, Joanna Kos-Krauze, Roman Kuźniar, Paweł Łoziński, Olgierd Łukaszewicz, Zygmunt Miłoszewski, Marta Ogrodzińska-Miłoszewska, Maja Ostaszewska, Monika Płatek, Anda Rottenberg, Paula Sawicka, Ziemowit Szczerek, Magdalena Środa, Marcin Wicha, Ludwika Włodek, Przemysław Witkowski, Jacek Żakowski. Przyznam, że do dziś czuję niesmak po tak arogancko niegodziwym potraktowaniu nie mnie i nie większości sygnatariuszy, ale p. Haliny Bortnowskiej — z jakichś powodów ubodło mnie to do żywego i najbardziej.

Listę prezydentów oraz innych można przeczytać w zestawieniu Obywateli.News – „stronniczo zaangażowani” po mojej stronie, sprawozdawali wszystkie strony sporu – zrobili to jako jedyni.  

Wspomniane tu adresowane do Donalda Tuska, PO i KO niedawne oświadczenie Obywateli RP Gazeta Wyborcza opublikowała w listach. To gwarantuje zasięg nieprzekraczający kilku setek odbiorców. I równocześnie wyklucza zarzut o odmowę publikacji. To nieco inna polityka od tej opisanej sprzed kilku lat – ale tylko nieco. Piszę o Wyborczej – a to przecież moja ulubiona redakcja, najbliższa mi, i uważam, że najbardziej zasłużona dla Polski i najpiękniejszych idei, jakie się w tej Polsce pojawiały. Nie piszę o innych mediach. Tam jest tak samo.

Jeśli więc ktokolwiek zechce poprzeć ideę i osoby kandydatów niezależnych, musi wiedzieć, z czym się przychodzi mierzyć. Jakimś cudem trzeba to zrobić bez wsparcia mediów głównego nurtu.

2 Responses

  1. Nie bardzo rozumiem, z jakiego powodu jesteś takim miłośnikiem GW, toż to mainstream w czystej postaci, neoliberalny I niezależny, podobnie, jak badziewny TVN, głównie od USA, nieprawdaż. Także stamtąd został ściągnięty obyczaj niewspominania i niezapraszania na jakiekolwiek debaty takich osobnych kandydatow I ugrupowan, jako pewnikiem zagrażających prawdziwej demokracji wrażych socjalistów, dla większego wrażenia i obrzydzenia zwanych komunistami. Z których wszak poza wszystkim zadnego pożytku nie ma „lobby przemysłowo – militarne”, jak i wszelkie inne lobbies. Zakrawało na cud, że w wyborach w 2016 r. udało się przebić głową szklany sufit i wybić się na pozycje niebezpieczna dla miłościwie panującego układul, Berniemu Sandersowi, skończyło się jednak tym, że pozbyto się go na rzecz Hillary Clinton, ta zaś sama poległa w boju z Trumpem. i wszyscy żyli długo I szczęśliwie. Może zainteresuj się Przeglądem, Pawle. To co prawda niszowy tygodnik opinii, ale swoj krąg czytelników ma, aczkolwiek „z naszej banki”, wiec pisowi wyborcow raczej nie podbierzesz. Tym niemniej na ogólnopolski start kampanii wystarczy, a to czasopismo prawdziwie niezalezne, przeznaczone dla myślącej publiczności, diablo mądre, uczciwe, lewicowe, ze wspaniałym zespołem wybitnie inteligentnych dziennikarzy. Trzeba zainteresować ich Twoją kandydatura i poprosić o jej rozpropagowanie. Chciałabyś, żebym przedstawiła im sprawę, czy wolisz działać poprzez Twój sztab wyborczy? W każdym razie szczerze polecam, zależy mi, żebyś odniósł sukces! Pozdrawiam, Ela

    1. Oczywiście znam Przegląd i niektórych z ich autorów. Niezupełnie wypada mi ich atakować — miałbym prosić, żeby ze mną wywiad robili? Już im się to zresztą zdarzało w okresie 5 minut sławy Obywateli RP. Mój „sztab wyborczy”, a to dobre… W 2019 roku mieliśmy tu raczej pospolite ruszenie przez okres kilku morderczych tygodni, w tym roku mamy nieco więcej czasu się zorganizować, ale określenie „sztab” i tak mnie bawi. Wyborcza — nie przychodzi mi do głowy instytucja i środowisko tak dla mnie cenne, z takim dorobkiem i zasługami dla Polski i wielu z tych skądinąd niewielu rzeczy, które są w niej piękne.

      Wkurza mnie oczywiście rozmaitymi wtopami oraz politycznym zblatowaniem z politykami betonowego centrum, czy kompletnym już, nader widocznym odwróceniem się od procesów społecznych, porzuceniem roli wyraziciela opinii publicznej wobec rządzących i aspirujących do rządzenia na rzecz przekonywania do ich polityki, owszem. W mojej sprawie w 2019 roku zachowali się fatalnie fatalnie i dziś wygląda, że znowu lepiej od innych wiedzą, co jest „dobre dla Polski” i zrealizują to z tym samym wdziękiem i podobnym skutkiem niestety. Media to wielki problem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mój blamaż. Nie wystarczy mieć rację

W Sejmie przewaga. Trzeba będzie Konfederacji do przełamania weta Dudy. Senat — wbrew moim własnym prognozom — wygrywamy miażdżąco dzięki niebywałej frekwencyjnej mobilizacji. Moja kandydatura – nieporozumienie.

Czytaj»

Debata?

Debata w TVP była niezwykle interesującym studium upadku. Wielowymiarowego. Ale być może również upadku PiS.

Czytaj»

Obywatelskie Jedynki

Obywatelskie Jedynki to dziś 13 osób kandydujących w różnych okręgach z różnych list w całej Polsce. Inicjatywa jest otwarta.

Czytaj»

Nie policzymy się…

Strona „policzmy się” dotarła do niecałych 2,5 tys. osób. A miała dotrzeć do 250 tys., żeby akcja miała sens.

Czytaj»