Trzecia Izba obywatelska zmieni wszystko

Pięć wielkich spraw, które przez 8 lat wyganiały na ulice nas, Obywateli RP, i wielkie rzesze innych ludzi dobrej woli. Da się rozwiązać je tu i teraz, w tej kadencji Sejmu, niezależnie od tego, że większość demokratów nie wystarczy wobec spodziewanej dywersji Dudy. W żadnych warunkach, ktokolwiek ma większość w Sejmie, realizacja tych postulatów nie powinna i nie musi zależeć od politycznej większości. Po prostu dlatego, że są to sprawy podstawowe dla państwa i nas wszystkich.

„Pięć konkretów”:

  1. Prawa kobiet i dostęp do legalnej aborcji. Wraz z nimi prawa osób LGBT+, w tym prawo do małżeństw i adopcji dzieci.
  2. Praworządność i konstytucyjny porządek demokratyczny. Także więc trójpodział władzy obejmujący nie tylko niezawisłość sądów, ale również nieobecną w całej historii III RP kontrolę rządu przez parlament. Także ustrojową reformę partii politycznych i zasad wyborczych, wymuszającą demokratyzację partii i każdego, kto ma czelność ubiegać się o władzę w Rzeczypospolitej.
  3. Katastrofa klimatyczna i transformacja energetyczna, która musi być efektem paktu społecznego zawartego na dekady i odpornego na polityczne zmiany.
  4. Polityka społeczna państwa oparta o umowę między obywatelami, określająca minimalne prawa socjalne. Umowa społeczna na głęboką reformę polskiej szkoły, poczynając od wynagrodzeń nauczycieli, o których rodzice muszą wiedzieć, że to oni ich zatrudniają na poziomie nieurągającym standardom przyzwoitości i troski o własne dzieci.
  5. Koniec polskiej wojny, po którym nikt już nie będzie się musiał bać wyniku wyborów.

To wszystko da się zrobić i żadna sejmowa zgoda, żadna większość do niczego tu nie jest potrzebna. Te cele da się osiągnąć wyłącznie poprzez świadomie organizowany i mądry nacisk obywateli. Poprzez fakty dokonane, a nie prośby do władców – łaskawych lub nie. Obywatelska Trzecia Izba zmieni reguły gry.

Kto może wypełnić postulaty  obywatelskiego ruchu?

 
Kto ma szanse? Czyje to zadanie? Kto powinien?
 
Żadna z tych najważniejszych dla Polski i dla żyjących tu ludzi spraw nie ma szans na realizację w parlamencie nie tylko w tej kadencji, ale także w kolejnych – niezależnie od tego, kto będzie wygrywał wybory. Dla części z nich nie będzie zwykłej większości i aborcja jest jednym z przykładów: nie wszystkie partie i nie wszyscy politycy zwycięskich partii demokratycznych zagłosują za liberalizacją. Wszelkie inne poważne reformy – czy będą dotyczyć praworządności, czy choćby odzyskania TVP – napotkają opór Andrzeja Dudy. TVP da się przejąć wyłącznie poprzez likwidację spółki pozostającej w dyspozycji ministra skarbu. To rozwiązanie „na skróty” może się okazać jedynym możliwym w aktualnej sytuacji. Nie stworzy żadnych ustrojowych gwarancji. Nowa telewizja będzie pozostawać całkowicie w rękach rządzącej większości – i każdej, która po niej nastąpi, przejmując schedę.
 
Dla większości tych spraw konieczna jest większość konstytucyjna. Jeśli nie z powodów prawnych, to z politycznych – sprawy tak wielkiej wagi wymagają silnego mandatu. W żadnej dającej się dziś widzieć perspektywie, większość konstytucyjna nie będzie w polskim sejmie możliwa.
 
Trzeba twardo uświadomić sobie również, że każda z tych spraw stała się już albo natychmiast stanie się nie postulatem do wypełnienia, ale bronią w politycznej wojnie o władzę. Chętnie wykorzystywaną przez obie walczące strony. Kobiece postulaty będą nam kazały głosować na dzisiejszą opozycję póki pozostaną niespełnienione – natychmiast potem ten walor stracą, dostarczając z kolei paliwa skrajnej prawicy. Prawdziwą przyczyną niemożności ich rozwiązania jest zaś  nie poziom kontrowersji lub trudność sprawy, a właśnie to, że trwa wojna, która nigdy się nie kończy i w ktorej ważniejsze jest osiąganie celów, a posiadanie zapasów politycznej aminucji. 
 
Mowa jest tu natomiast o prawach człowieka i podstawowych kwestiach ustrojowych. A zatem wprost o konstytucji.  W sprawach takich, jak polityka społeczna i transformacja energetyczna, potrzeba z kolei nie uzgodnień między partiami, a umowy społecznej. To nie politycy są beneficjentami tych polityk i praw, to przede wszystkim nie oni ponoszą koszty. Każda z tych polityk musi zaś móc przetrwać wszelkie dające się pomyśleć polityczne zmiany władzy.
 
Z tych wszystkich powodów pierwszym zadaniem staje się wyjąć wszystkie te sprawy spod władzy polityków. O prawach człowieka nie wolno im decydować – oni ich mają po prostu bezwzględnie przestrzegać, podobnie jak reguł demokratycznego ustroju. Te kwestie muszą zostać przesądzone w powszechnym referendum, niezależnie od tego, jak bardzo obawiamy się takich rozwiązań i jak uzasadnione są te obawy. Innego wyjścia nie mamy.

Trzecia Izba

Prawdziwą reprezentację społeczeństwa łatwiej, taniej i szybciej da się wylosować niż wybrać. W ten sposób da się wyłonić reprezentatywną grupę „ludzi takich, jak my”, którym zaufać da się właśnie z tego powodu. 

W rzeczywistości tak wyłonieni reprezentanci społeczeństwa – różnej płci, pochodzący z różnych środowisk, o różnych dochodach, wykształceni tak, jak jesteśmy wykształceni w rzeczywistości, głosujący na różne partie polityczne – będą jednak od nas lepsi. Stanie się tak, kiedy zapłacimy im za rok trudnej pracy, w trakcie której w debacie poznawać będą dostępną ekspercką wiedzę o zagadnieniach, z którymi będą się mierzyć. Ich opinia i decyzja nie będzie więc – jak sondaż – instynktownym odruchem, a efektem debaty, przemyśleń i starannej kalkulacji własnych interesów. 

Będą też lepsi od polityków. Decyzji nie będą podejmowali z myślą o kampanii wyborczej przed kolejną kadencją, bo żadnej dla nich po prostu nie będzie. Będzie co najwyżej kolejne losowanie składu Trzeciej Izby. O decyzji przesądzą więc nie „słupki poparcia”, nie będą jej towarzyszyć krasomówcze konkursy, nikt nikogo nie będzie chciał „zaorać”, bo nikt nie będzie miał powodu. Trzecia Izba podejmie decyzję najlepiej jak to się da zrobić.

Jeśli parlament zechce uznać werdykt Trzeciej Izby za wiążący dla siebie i będzie mógł to zrobić w ramach własnych kompetencji, wynik prac Trzeciej Izby stanie się prawem. Jeśli nie – a tak będzie w każdym przypadku zmiany konstytucyjnej i oczywiście w każdym przypadku braku „politycznej woli”  – werdykt Trzeciej Izby będzie musiało potwierdzić powszechne referendum. Jak to się stało w Irlandii – a inaczej niż w Wielkiej Brytanii, gdzie populistyczna kampania doprowadziła do Brexitu – referendum nie będzie wtedy aktem samobójczego zbiorowego szaleństwa, ale efektem  głębokiego namysłu i wielkiej społecznej debaty. 

Trzecia Izba zmienia definicję polityki. Wyjmuje najważniejsze polskie sprawy spod władzy polityków i zdejmuje je z osi polskiej wojny. Kończy tę wojnę. 

Co należy zrobić:

  1. Trzecią Izbę obywatelską należy po prostu powołać. Zgoda sejmowej większości nie jest konieczna. Nie dostaniemy jej zresztą zanim Trzecia Izba powstanie i zanim jej debata zaangażuje opinię publiczną. To może być tylko fakt dokonany. Świadomie użyte narzędzie presji na polityków.
  2. Kosztowna organizacja Trzeciej Izby wymaga środków. Wielkiej zbiórki publicznej. Również pomocy finansowej instytucji międzynarodowych. 
  3. Debata Trzeciej Izby musi się przebić do mediów, musi angażować opinię publiczną.
  4. Osoba po osobie wszystkich 560 parlamentarzystów należy postawić wobec konieczności publicznej odpowiedzi na pytanie, czy zechcą uznać werdykt Trzeciej Izby obywatelskiej, czy może zechcą go zignorować. Mało jest polityków zdolnych wytrzymać taką presję. W ten sposób konstytucyjna większość będzie się wokół społecznych postulatów kształtować nie tylko wśród obywateli, ale także wśród polityków. 
  5. Także i referendum nie będzie musiało w tej sytuacji wymagać politycznej zgody Sejmu, Senatu, ani Prezydenta. Jeśli tej zgody nie będzie, musimy umieć zorganizować i przeprowadzić referendum wysiłkiem społecznym, na sposób, by tak rzec, kataloński. Żadna władza – demokratów czy autokratów – nie zdoła zignorować tak wyrażonej woli społecznej. 

Tu nic nie musi i nie powinno zależeć od polityków. Tu również nic nie zależy od tego, kto wygra wybory 15 października 2023 i każde kolejne. Tu wszystko będzie zależeć od nas. W każdej możliwej politycznej sytuacji obywatelskie społeczeństwo ma przed sobą to samo zadanie. 

Rewolucyjna utopia?

Tak to z pewnością brzmi w zderzeniu z otaczającym nas pejzażem politycznego folwarku. Jaka znowu Trzecia Izba? Po co komu demokratyczne innowacje, kiedy po prostu posprzątać po PiS? 

Losowanie reprezentantów ludu nie jest „demokratyczną nowinką” ani utopią: było praktyką znaną w Antyku. Wykorzystywano je w średniowiecznych włoskich republikach, obok podziału władzy właśnie w ten sposób skutecznie eliminując grę osobistych interesów w polityce. Wykorzystuje się je dla zapewnienia bezstronności w amerykańskich sądach przysięgłych. Przysięgli mają być zwykli i anonimowi – a nie wyborczo popularni. Również w polskich sądach losowanie składów jest lub może być silną gwarancją ich bezstronności. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkim doniosła rola, jaką tak wyłonione Zgromadzenie Obywatelskie odegrało w Irlandii, podejmując decyzje w najtrudniejszych i najbardziej zapalnych sprawach, których politycy nie mieli odwagi rozstrzygać w parlamencie.

W rzeczywistości ważne jest uświadomić sobie z drugiej strony, że żadna z wyborczych obietnic złożonych przez partie dzisiejszej sejmowej większości w kampanii wyborczej nie wytrzymuje elementarnej próby realizmu. Żadna z partii nie zdoła zrealizować żadnego ze swych naprawdę ważnych postulatów. To trzeba umieć przyjąć do wiadomości i wyciągnąć wnioski.

Oczywiście, że z PiS trzeba wygrać do końca. Źródła populizmu nie wyschną. Jego powrót będzie nam groził dopóki nie zrealizujemy wielkich postulatów obywatelskiego ruchu. A zrobić da się to wyłącznie poza parlamentem i poza światem polityki, do jakiej przywykliśmy. W przeciwnym wypadku populistyczna fala zaleje nas znowu i zakryje. Z całą obezwładniającą pewnością.

Rewolucyjna czy nie, utopia staje się w tej perspektywie koniecznością, od której nie ma ucieczki. W tej perspektywie działam od ośmiu lat. I zdziałałem niemało. Znów zaczynam niemal od zera. Bogatszy o ośmioletnie doświadczenie. 

Stowarzyszenie Obywateli RP?

W ruchu Obywatele RP trwa na ten temat intensywna dyskusja. Jest jasne, że nowe czasy wymagają nowej formuły działania. Jasne jest również, że „Pięć konkretów” to program wciąż wymagający realizacji. Może stowarzyszenie, a może partia? Pomóż nam odpowiedzieć na te pytania, wejdź TU.

WOKÓŁ
programu

Jak będzie?

Będziemy wszyscy wspierać nasz rząd. Słusznie. Bo to jest właśnie nasz rząd. Tak chcieliśmy przez osiem lat. I tak wybraliśmy. Nie będziemy dbać ani o ustrój, ani o legalistyczną, konstytucyjną ortodoksję. Nie będziemy dbać również o zaniechania. Też słusznie – możliwości są, jakie są, nie da się tego ignorować, jak to zrobiła Helsińska Fundacja w sprawie telewizji. Skutek będzie jednak taki, że na tym etapie będziemy zarówno wspierać autorytarny model państwa, jak i mobilizować emocje do politycznej wojny z prawicą. Każdy postulat trwałej naprawy polskiej demokracji stanie w ostrym konflikcie z bieżącą pilną potrzebą utrzymania władzy demokratów. Dopóki w wojnie o władzę będziemy wygrywać, będzie nieźle, co nasze dzisiejsze myślenie usprawiedliwi. Źle będzie, kiedy przegramy. Będzie gorzej niż w przegranych znanych nam z przeszłości. I być może rzeczywiście tak już musi być.

Czytaj »

Urok rządów PiS

– Andrzej, no ok – oświadcza Donald Tusk – niech rządzi Mateusz. Będziemy konstruktywną opozycją. Ale jedno weto choćby najmniej ważnej naszej ustawy i Mateusza wypierdalamy.

Czytaj »

8 lat pogoni za Chimerą

Wypada mi uznać, że przez osiem lat goniłem za chimerą prawdziwej i trwałej demokracji. Powinienem się tego wstydzić — jestem w końcu już dużym chłopcem. No, nie wstydzę się. Tylko co z tego?

Czytaj »

Partyjny feudalizm

Dworskie obyczaje władzy były jednym z elementów przesądzających o porażce liberalnych demokratów w 2015 roku. Dziś wewnętrzne życie partii przypomina obyczaj raczej feudalny niż demokratyczny.

Czytaj »