Polityka migracyjna. Czy Tusk oszukał demokratycznych wyborców?
Rządowa „polityka bezpieczeństwa” jest niemoralna i bezprawna. Jest też przeciwskuteczna.
Prawdziwą reprezentację społeczeństwa łatwiej, taniej i szybciej da się wylosować niż wybrać. W ten sposób da się wyłonić reprezentatywną grupę „ludzi takich, jak my”, którym zaufać da się właśnie z tego powodu.
W rzeczywistości tak wyłonieni reprezentanci społeczeństwa – różnej płci, pochodzący z różnych środowisk, o różnych dochodach, wykształceni tak, jak jesteśmy wykształceni w rzeczywistości, głosujący na różne partie polityczne – będą jednak od nas lepsi. Stanie się tak, kiedy zapłacimy im za rok trudnej pracy, w trakcie której w debacie poznawać będą dostępną ekspercką wiedzę o zagadnieniach, z którymi będą się mierzyć. Ich opinia i decyzja nie będzie więc – jak sondaż – instynktownym odruchem, a efektem debaty, przemyśleń i starannej kalkulacji własnych interesów.
Będą też lepsi od polityków. Decyzji nie będą podejmowali z myślą o kampanii wyborczej przed kolejną kadencją, bo żadnej dla nich po prostu nie będzie. Będzie co najwyżej kolejne losowanie składu Trzeciej Izby. O decyzji przesądzą więc nie „słupki poparcia”, nie będą jej towarzyszyć krasomówcze konkursy, nikt nikogo nie będzie chciał „zaorać”, bo nikt nie będzie miał powodu. Trzecia Izba podejmie decyzję najlepiej jak to się da zrobić.
Jeśli parlament zechce uznać werdykt Trzeciej Izby za wiążący dla siebie i będzie mógł to zrobić w ramach własnych kompetencji, wynik prac Trzeciej Izby stanie się prawem. Jeśli nie – a tak będzie w każdym przypadku zmiany konstytucyjnej i oczywiście w każdym przypadku braku „politycznej woli” – werdykt Trzeciej Izby będzie musiało potwierdzić powszechne referendum. Jak to się stało w Irlandii – a inaczej niż w Wielkiej Brytanii, gdzie populistyczna kampania doprowadziła do Brexitu – referendum nie będzie wtedy aktem samobójczego zbiorowego szaleństwa, ale efektem głębokiego namysłu i wielkiej społecznej debaty.
Trzecia Izba zmienia definicję polityki. Wyjmuje najważniejsze polskie sprawy spod władzy polityków i zdejmuje je z osi polskiej wojny. Kończy tę wojnę.
Tu nic nie musi i nie powinno zależeć od polityków. Tu również nic nie zależy od tego, kto wygra wybory 15 października 2023 i każde kolejne. Tu wszystko będzie zależeć od nas. W każdej możliwej politycznej sytuacji obywatelskie społeczeństwo ma przed sobą to samo zadanie.
Tak to z pewnością brzmi w zderzeniu z otaczającym nas pejzażem politycznego folwarku. Jaka znowu Trzecia Izba? Po co komu demokratyczne innowacje, kiedy po prostu posprzątać po PiS?
Losowanie reprezentantów ludu nie jest „demokratyczną nowinką” ani utopią: było praktyką znaną w Antyku. Wykorzystywano je w średniowiecznych włoskich republikach, obok podziału władzy właśnie w ten sposób skutecznie eliminując grę osobistych interesów w polityce. Wykorzystuje się je dla zapewnienia bezstronności w amerykańskich sądach przysięgłych. Przysięgli mają być zwykli i anonimowi – a nie wyborczo popularni. Również w polskich sądach losowanie składów jest lub może być silną gwarancją ich bezstronności. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkim doniosła rola, jaką tak wyłonione Zgromadzenie Obywatelskie odegrało w Irlandii, podejmując decyzje w najtrudniejszych i najbardziej zapalnych sprawach, których politycy nie mieli odwagi rozstrzygać w parlamencie.
W rzeczywistości ważne jest uświadomić sobie z drugiej strony, że żadna z wyborczych obietnic złożonych przez partie dzisiejszej sejmowej większości w kampanii wyborczej nie wytrzymuje elementarnej próby realizmu. Żadna z partii nie zdoła zrealizować żadnego ze swych naprawdę ważnych postulatów. To trzeba umieć przyjąć do wiadomości i wyciągnąć wnioski.
Oczywiście, że z PiS trzeba wygrać do końca. Źródła populizmu nie wyschną. Jego powrót będzie nam groził dopóki nie zrealizujemy wielkich postulatów obywatelskiego ruchu. A zrobić da się to wyłącznie poza parlamentem i poza światem polityki, do jakiej przywykliśmy. W przeciwnym wypadku populistyczna fala zaleje nas znowu i zakryje. Z całą obezwładniającą pewnością.
Rewolucyjna czy nie, utopia staje się w tej perspektywie koniecznością, od której nie ma ucieczki. W tej perspektywie działam od ośmiu lat. I zdziałałem niemało. Znów zaczynam niemal od zera. Bogatszy o ośmioletnie doświadczenie.
Rządowa „polityka bezpieczeństwa” jest niemoralna i bezprawna. Jest też przeciwskuteczna.
„Nigdy więcej” jest myślą założycielską ładu Europy. Było aktem europejskiego rozbrojenia, deklaracją, że niezbywalna godność człowieka leży u podstaw tego ładu. Tym nie wolno manipulować. Nawet prtemierowi polskiego rządu. A może zwłaszcza jemu.
1. Polska polityka to nie obrona granic.
2. To jest wojna polsko-polska.
3. Jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na totalitaryzm.
4. Putin zrealizował cele.
5. Należy odejść od moralnych ocen.
Płot na granicy dostarcza rozstrzygającego dowodu nie tylko w sprawie etyki, która dziś nikogo nie obchodzi, „bo wojna” i „bo wybory”, ale również w sprawie rozumu. Rządzili i rządzą nami ludzie bezrozumni.
Nic innego jak płot i push-backi powodują, że granicę z Białorusią mamy dziurawą jak sito.
Nie mam na kogo głosować. Ale to pół biedy. Ilekroć się odezwę, zewsząd słyszę „odczep się od Tuska”. To zaś powoduje, że mojej Polski nie ma. Nie zdołał tego sprawić Kaczyński, sprawił to Pan. Chcę, żeby Pan to wiedział.
ⓒ Paweł Kasprzak